niedziela, 4 grudnia 2011

Pierwsze dni w pierdolniku zwanym Indiami:)

Jest wybornie do tego dzieje się tyle, że sama nie nadążam tego wszytkiego kodować. Hosta mamy najlepszego na świecie do tego jak zaczyna nam opowiadać o swoich wojażach, to my zaczynamy mu zazdrościć. Np. na przyszły rok planuje podróż ala Tony Halik: Ziemia ognista-Alaska, jeszcze nie wie czym, bo wszytko zależy od tego, który dealer samochodowy da mu samochód, pozatym sam nie wie co by chciał, a wybór ma....spory! Do tego jest przekochany i przefajny. Wczoraj zabrał nas do kina babollywoodzki film!!Niezla jazda, bo taki film i to w Dehli z tłumem hindusów wokół nas
http://www.youtube.com/watch?v=43cgCUxuKt8 -oczywiście polecam:) prawie 3 godziny w hindi, sala klaszcze i śpiewa razem z główną bohaterką, przerwa w środku seansu na siku i chipsy, do tego rozkładane fotele, bo w końcu tyle wysiedzieć ....to musi być coś wygodnego. Do tego seans przed 24.00 a sala hiper pełna. Z ciekawsotek: do kina nie można wnieść: gum do żucia, aparatu, nawet pustej paczki po fajkach-właściwie to nic, ale w sumie nic dziwnego tutaj skanuja cię i przeszukują na każdym kroku: w metrze, w sklepie, ogólnie przy wejściu do czegokolwiek- co tworzy zazwyczaj gigantyczne kolejki, ale że mężczyzn jest tu zdecydowanie więcej, a kolejki są z podziałami, to my prawie nigdy nie musimy czekać:)
Dziś chcieliśmy sami pojechać do świątyni- udalo się nawet, ale na wejściu, właśnie do przeszukania kolejka miliona ludzi, a drugi milion stał w kolejce do depozytu, bo też nic wnieść nie można, więc postanowiliśmy wrócić i kupić coś gdzieś do jedzenia, żeby wyręczyć dziś gosposie w gotowaniu-nie udało się, spożywczaków-brak, wielki market jest przewielki i w niedziele zawalony kolejnym milionem ludzi. Ja odważyłam sie kupić rurkę z ulicy-pycha była i póki co żyję:) 10 rupi czyli jakieś 60 gr:) Chceiliśmy wrócić do domu, wsiedlismy w tuk tuk-wywiózł nas gdzieś, zgubił się, ściemniło się, mijaliśmy dziwne okolice, krowy, ludzi w końcu jakoś dojechalismy- sukses w morzu niepowodzeń dziś, ale z przygodami.
Fotek tylko kilka, bo jest taka mgła w tym mieście, że nic nie widać.
Póki co siedziemy w Dehli, czekamy aż aparat Ami sie naprawi, później nie wiem, może na chwilkę na północ do wiosek joginów i lekko w góry, bo poki co Ladakh odpada, zima i śnieg:(((, żeby kolejny kierunek obrać w końcu na południe, więc nie wiem gdzie się nam zdarzą świeta i sylwester, chyba gdzieś w okolicach Jaipuru. To też jest fajne, że narazie jedynym akcentem świątecznym jaki widzielismy był mini mikołaj wspinający się po mini linie w jakimś sklepiku na lotnisku w Istanbule. To  mi przypomniało, że wciąz nie mam prezentu na mikołajki dla.....ale może jutro udamy się tutaj na pierwsze zakupy, już wiem że chce biżu:))(może nie powinnam tam iść, bo dopiero co moj plecak stał sie lekki, a tam moge wpaść w szał zakupowy, bo ta biżuteria tutaj aaaaa.....:))
Później Bombaj, Goa, Kerala, Madras, Andamany, Kalkuta, a później nie wiem jak stąd wyjedziemy:), wszytko zależy czy bedzie już wiosna, czy wciaz zima, bo jeśli wciąz zima to będzie trzeba stąd znowu wyleciec np. do Bangkoku, a tego bardzo nie chcemy. Wiosną moglibyśmy  przez Nepal do Chin wjechać, bo innej drogi ucieczki nie ma, ponieważ wiadomo Birma nas nie chce-to są własnie te najdrudniejsze dla nas decyzje, o ile wszytko było by prostsze gdyby każda granica była otwarta, juz moga byc te wizy i procedury, ale niech chociaz bedzie opcja wjazdu lądem!.....Zobaczymy, póki co najfajniejsze jest to że wsztko przed nami, wszytko nam sie podoba, pomimo tego, że wszytko jest pierdolnikiem:))), w którym możemy zostać tyle ile bedziemy chceili, bo nic i nigdzie nam sie nie śpieszy:))))))
 Wejściówki dla nas wszędzie drożse, ale wciąz grosze i bez kolejki.
 Red Fort-Dehli.


 Drzemka.

 Żywe kosiarki-bardzo popularne tutaj, właściwie innych nie ma, niektóre czasem mają również dziecko w ramionach.
 Indian gate.





 Wiadomo każdy chce fotkę z nami, rock starami:))Nie każdy natomiast ma odwagę zapytać, więc strzelają nam zdjecia z ukrycia, nawet wczoraj w kinie, ze niby ludzi w tle fotografują:)





 To jeszcze Turcja i dziwny pączek.
 Taki dworzec nas pożegnał w Turcji...brr jak dobrze że to juz za nami:)
 Znowu Indian gate.
Nasz aktualny dom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz