poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Tymczasem w Afryce.

Po Mbur, które było ładne ale za drogie jak na Moj budżet i za turystyczno francuskie jak na Moj gust, w którym zostalysmy jednak super ugoszczone przez nowych znajomych-wrocilysmy juz tylko w godzinę-a jednak sie da!!! Do dakaru! Wrocilysmy juz małym samochodem, nigdy juz nie wezmę w Afryce busa, który zatrzymuje sie co 10 min, pakuje co sie da na dach i do środka, zaprasza wszytkich sprzedawców do środka na jeżdżący sklep, krzyczy Kaolak Kaolak, tak ze dostajesz spazmow i śni ci sie to pozniej po nocy...jest tańszy, ale nie nie nie....wiec wrocilysmy jak mowie juz tylko w godzinę, wygodnie taxowka za 1500 czyli tylko 500 wiecej za głowę?! Jak to możliwe ze wcześniej kolega nas wrzucił do busa na 4 godz, jak sie dało dojechać w godzinę?! Dlaczego?! Chyba to niejedzenie im bardzo mocno nie służy!! Ale juz za dni trzy ramadan sie kończy! Hura dla nas i hura dla nich! Wrócilysmy juz same do Dakar, kolega został nad morzem, dał nam klucze do mieszkania i powiedział ze dojedzie pozniej-dla nas bomba! Pojechalysmy wiec najpierw zobaczyć rozowe jezioro! Tak bardzo zachwalne wszędzie, ze cud swiata....dojechać lokalnym transportem sie tam nie da...chyba ze chcesz jechać te 20 km cały dzień i na koniec sie jeszcze przejść 5 km. Wiec wzielysmy taxe-jakies 2000 w jedna stronę.
 Różowe?!








Jezioro ładne bo położone z dala od wszystkiego...mała wioska, które żyje głownie z wydobywania soli z owego jeziora....rozowe No było....czasem mniej, czasem bardziej....moze jest bardziej rozowe o zachodzie słońca, albo w porze suchej. Nie jest za duże, ale ciągną cie na lodke, ze niby lepsze zdjęcia i fajnie....nawet chcialysmy, ale jak pan powiedział 10000 (70zl)zrezygnowalysmy...pozniej zszedł z ceny do 2000, ale przez to ze tak poszalal na początku i chciał tak bardzo nas oszukać-sie obrazilysmy i powiedzialysmy nie! Ja wszytko rozumiem, ze to ich jedyne źródło utrzymania i ze zawsze warto spróbować, ale zeby aż tak?!....polazilysmy po brzegu, porobilysmy foty pan, które noszą michy soli na głowie i wysypują na wielka kupę soli, z która kto wie co sie pozniej dzieje. I to kobiety noszą ta sól na głowie, mężczyźni laduja albo stoją w miejscu..., posiedzialysmy, tak z dziesięć osób chciało nam cos sprzedać, albo dostać od nas cokolwiek, mówiąc daj daj daj...w końcu wydebili gumę do żucia...i pojechalysmy....taxowkarz sie zgubił trzy razy, przewiozl nas przez takie dzielnie dakaru, ze nie chciałabym tam byc sama....w ogóle ten Dakar, jednak ma mega daleko do delhi...w cale nie jest taki wielki, ani fajny, ani nic w nim nie ma oprócz pierdolnika. Warto zobaczyć ale raczej nie zostawac na dłużej, co prawda my sobie odpuscilysmy główna atrakcje turystyczna, która ja wyspa Gore-wyspa niewolników, tam ich trzymali, ale jeśli jest to główna atrakcja turystyczna to ja takich miejsc wlasnie unikam. Widziałam ja z brzegu, bo blisko ladu jest i można sie na nią dostać promem. W ogole jest to miasto handlarzy, kazdy cos sprzedaje, buty, szmaty, zegary, karty orange do telefonu, ciastka, manga, wszytkim i wszedzie. Taxowki drogie w mieście, transport publiczny jest, ale jak działa i jak jeździ...tylko wyuczony lokalny wie....tak wiec dzis rano pojechalysmy na dworzec i stamtąd autem do Saint Louis!
 Śniadanie na wypasie z bułą:)
 Dakar.
W samochodzie....

Dworzec tym razem wzielysmy sobie z głowa! Czyli nie idziemy za pierwszym lepszym naciagaczem, tylko same szukamy pełnego i w miarę ok auta. Wjeżdżamy na dworzec oczywiście pierwsze sępy juz nas maja i oczywiście chcą naciągnąć! Rzucając cenę  z nieba i kurde chcą nas wsadzić do pustego mini busa, ze niby pojedziemy za godzinę-haha-i nie dziękuje! Krecimy sie w kółko i jasne ze wypatrzylysmy inne samochody z lepsza cena i pełne-gotowe do jazdy! Płacimy po 5000 za te 300 km, tysiąc za bagaż....co jest tak na prawdę kasa dla naganiacza, ze wsadzi ci torbę do bagażnika...ale ok... Tez musi cos jeść...i chwile pozniej jedziemy....jak zwykle na tyle i jak zwykle mało miejsca....ale kierowca ciśnie, co prawda zatrzymuje sie w co piątej wsi kupić a tu mango, a tu miete, a tu inne ziele...ale spoko....leje sie z nas jak nie wiem, tyłek boli....krajobraz bardzije pustynny, chatki bardziej afrykanskie, wzdluz drogi ciagna sie tory, ktore polozyli jeszcze francuzi, ale przed ukonczeniem pracy sie wycofali z senegalu i tak tory leza odlogiem, a kolej nigdy tutaj nie powstala.... po 4,5 dojeżdżamy!
 Deptak w St. Louis.

 Świety Touba wymalowany wszędzie.
 Nowy domek.








 No niestety...









 Senegalski Ganges.



















 Siteczka.

















 Zaprojektowany prez Eiffla most.
Szkoła naszego hosta.

St. Louis!- kolega który tu był kilka miesięcy przed nami, zachwalil nam to miejsce tak, ze w sumie dzięki niemu tu jesteśmy, ze ładnie, ze najlepiej w pn części senegalu....itp. Krajobraz faktycznie inny, bo juz jesteśmy praktycznie w maurytani, wiec islam bardziej omotany, w sensie większe arabowo co widać w ich strojach i twarzach, a także podejściu do ludzi....juz na dworcu chcą za taxowke od nas 2000, chciiaz wiemy ze ceny tutaj sa ustalone z góry i zawsze wynosi 500. Wiec odchodzimy....to wołają za nami, ze jednak chodź i ok....ehhh-zawsze warto cos poczytać przed przyjazdem do nowego miejsca. Kierowca zawozi nas do hotelu, który wyczytalysmy na wiki travel. Oberza la lo....cos tam....cena i tu uwaga 6500 za noc za osobę!!!czyli za dwie osoby jakies 100 zł za noc. Hahha i nie ma innej opcji....innej tańszej opcji....super....tyle ze maja wifi. (w sumie nienajgorzej z tym netem w afryce)Ale pościel najświeższa nie jest, łazienka na zew....No serio?! ....jak juz tyle płacimy, to mogłoby byc lepiej....plus wokół nas sami Francuzi...
St.louis składa sie z trzech części: ladu, wyspy i mierzeji... Z lotu ptaka taki nasz Hel...my mieskamy na wyspie. Ładnie tu, kolorowo, domki serio kolonialne i to większość z nich -nie jak w Banjul moze jeden sie ostał-i tu tez nie sa runina....ładne uliczki....wszytko super, ale podczas wieczornego spaceru chcieli nas dwa razy okraść, ceny z kosmosu, za ciasteczka w sklepie znowu próbowali i zaproponowali cenę 1000(?!), a kosztują 100....a pan właściciel hostelu powtarzał nam przed spaniem 10 razy żebyśmy zamknęły okno, bo tu niebezpiecznie...wiec hmmm
W planie mamy zostać tu jeden dzień, na szczęście odezwał sie do nas ktoś z CS-jutro mamy sie spotkać i moze nas przehostuje, a moze tylko pokaże miasto....cokolwiek....bo poki co bardzo nie miło przywitalo nas to nowe miejsce....wyspa jest ładna, ale mierzeja to jakby slums za gangesem....nie!!....ganges nie jest tak brudny i zasmieciony jak rzeka senegal, która oddziela wyspę od ładu...syf syf syf....i przez poprzednie incydenty nie czujemy sie tu bezpiecznie....ja wszytko rozumiem, ze bieda, ze można zle trafić....ale takie rzecz w Afryce mnie jeszcze nigdy nie spotkały...ani to oszukiwanie na ceny, ani te próby rabunku...hmm zobaczymy co przyniesie jutro...chcemy iść na plaże i moze do rezerwatu zwierząt....zobaczymy co nam sie uda....poki co ide spać w cieple....