niedziela, 6 listopada 2011

Teszekur, czyli dziękuję.

W międzyczasie u nas....mieszkamy u Sezera, który wczoraj przeciągnął nas po mieście, poważnie zobaczyliśmy już chyba wszytko, dwa razy. Wieczorem trafiślimy do super lokalu znowu na dachu i poprostu siedzieliśmy i gadaliśmy- bez wiekszych przygód póki co ten nasz wyjazd, co?!
Dziś po śniadaniu czyli kolo 16.00 wyszliśmy na mały spacer wybrzeżem, skonczyliśmy jakieś 6 km dalej w starbucks na kanapie z kawą i dobrym widokiem na wodę, dużo fajnych miejsc tutaj jest, nawet sieciówki.
Dziś w ogóle zaczeło im się świeto ofiarowania: Bajram ,coś z darowaniem owiec w ofierze dla Boga, masło maślane-wiem, późno jest. Wczoraj się bardzo napaliliśmy na oglądanie obrzędu zabijania owcy, dziś rano rzecz jasna zrezygnowaliśmy z oglądania rzeźni, za tozauważyliśmy sporo odświętnie ubranych tubylców, później zjedliśmy malże serwowane na każdym rogu-nawet ok jak na owoce blechh morza, później jeszcze jakis rarytas tutejszy, a jeszcze później zobaczylam stragan z owocami, okazało się że robią tam gofry, smarują je czekoladą jaką tylko chcesz, do tego owoce, posypki do których zawsze mam słabość, pianki- pycha!! więc musiłam jeszcze to zjeść, aktulanie pękam w szwach:))
Wróiciliśmy do domu, ja zrobilam porządek w moim domku, czyt.plecaku. Bo na każdym wyjeździe przychodzi ten dzień, że rozwala ci się szampon/mydło/inny badziew-i uwala ci wszytko co masz obok w plecaku, zazwyczaj 70% rzeczy-jakkolwiek to możliwe, dla mnie dziś był ten dzień.
Teraz siedzimy na kanapie, w suficie żarówa z bladym światłem, obok mnie grzejniko/bojler, który włącza się co chwila z odgłosem jakby miał zaraz odlecieć, a reszta mnie czyli ami, maciek i tomek rozmawiają o tym czy langusty czują zagrożenie śmierci czy też nie....:)
Jutro się przeprowadzamy po raz drugi, znowu do europejskiej części miasta do 44-latka, który ma już u siebie kogoś z CS i tak chyba już spędzimy resztę czasu, aż do piątku w oczekiwaniu na indyjską wizę.
 Spacerowicze.
 Dworzec Kolejowy Haydarpaşa.
 Widoczek.
 Sezer i jego kolega na promie.
 My na promie, wiało.
 Wieża Galata.
 Nowy Meczet z 1600 któregoś.
 Mmmm w prawym rogu różne smaki czekolady, później posypki, owoce, pianki....przesłodka pycha.
 Znowu my.
Jak już tak wszytko podpisuję to i tego zdjęcia nie ominę....Ławka:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz