Tłusty czwartek na promie z dwoma pączkami:)
Po spacerze w Ciang Mai, mozna śmiało stwierdzić ze miasto jest załadowane dwoma rzeczami...świątyniami, tymi małymi i dużymi i zarciem na każdym rogu w każdej postaci.
Prześwietlona ja...aaa musze nowy aparat!
Z innej beczki...traktor:)
Nazwy ulic...dosyć pomocne, o ile ma się mape:)
Sparkling ławka:)
Korone też tu można na miarę sobie zrobić.
Jackfruit, albo śmierdziuch - największy owoc na świecie, rosnący na drzewie. Waga ok 30 kg.
Po obraniu.
Targ owocowy....
...mięsny...
....rybny.
Bkk tuk tuk.
W każdej świątyni można kupić, żeby później uwolnić ptaszka na szczęście i ku pomyślnosci.
A tak wygladają pomieszczenia sypialne na lotnisku w Madrasie.
No i tyle...wiem ze zdjęcia sa jakości wręcz wybornej.....ale no...zbieram na aparat:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz