sobota, 29 października 2011

Do jaja!

Podsumowywując Belgrad - zdecydowanie do jaja (ichniejsze super)!!!! Jest masa hosteli, także nie będzie problemu z domem jeśli kogoś nie urządza CS. Ceny zdecydowanie niższe niż w Polsce. Warto wpaść na weekend, bo wtedy można przeżyć/zobaczyć/przejść się do Kafany co tam się dzieje.....
Jeśli komuś odpowiada ten klimat to w ogóle koniecznie musi się wybrać na festiwal w Guča-miasto słynie z festiwalu trębaczy odwiedzanego każdego roku przez kilkaset tysięcy ludzi. Generalnie najlepszy festiwal  na jakim byłam, bo będąc tam nie mogłam uwierzyć, że takie miejsca jeszcze istnieją!! KIlka fotek z zeszłego roku....  

piątek, 28 października 2011

Belgrad

Ulica Skadarlija - uliczka bohemy artystycznej.  
Skrzyżowanie Dunaju i Sawy.
 Ciekawy mural.
Zbombardowane domy wciąż stoją.

Cztery dni i cztery zdjęcia:)
W niedziele jedziemy dalej, czas się jednak ruszyć, chociaz jest super domowo, wygodnie, przefajnie i tanio!:)
No ale....mamy już nawet kolejny dom w Sofi, dzięki najlepszej stronie świata jaka powstała: http://www.couchsurfing.org/home.html
a dojedziemy tam dzięki drugiej najlepszej stronie: http://hitchwiki.org/en/Main_Page

wtorek, 25 października 2011

Planowanie jest bez sensu - dzień drugi

Przyjechaliśmy do Wiednia na 3 dni, kupiliśmy bilet miejski na 3 dni, spędziliśmy tam jedną noc i okazało się że nie należy niczego planować naprzód bo ... pogoda nie ta i takie inne...
Jedno doprowadziło do drugiego i nagle okazało się że dziś jednak- Belgrad
Popatrzyliśmy na mapę, skorzystaliśmy z naszego biletu i metrem wydostaliśmy się na drogę wylotową do Budapesztu.
Zawsze jak idę na tego pierwszego stopa to mam w sobie tą niepewność, że jakto ktoś się zatrzyma i zawiezie nas dwa kraje dalej- serio to działa?!
20 minut stania i radosc!-zatrzymał się miły pan który wziął nas 40 km za Wiedeń na stacje.
Na stacji 7 minut (właściwie zdążyłam się tylko ubrać i powiedzieć raz jak zimno) i oto jedziemy z rumuńskim kierowcą samochodem z kierownicą na opak, a za sobą ciągnieny 2 inne samochody z uk
Okazuje się ze pan kupuje auta w Anglii, przewozi je do rumuni, naprawia i sprzedaje-norma.
Tym samym ma już dziś za sobą 2000 km ale jakoś żyje
Podsumowujac na obecny moment nie jest źle, stop działa a my jesteśmy już na Węgrzech
Damy radę! Ale planować nic nie warto!
Wciąż jedziemy, ale po mini przerwie na stacji okazało się ze w rumuńskim samochodzie zapaliła się jakaś lampka silnikowa, kierowca stwierdził że to mini problem i lazy horeses-czyli nasza prędkość spadła ze 120 do 80 km... Bo coś blokuje silnik...więc teraz jedziemy i cieszymy sie za każdym razem jak jest z górki, a jak pod to nasz kierowca zazyna cmokac z wyrzutem:) Ale przynajmniej jet ciepło i mamy jechać razem aż pod serbską granice.
Trochę tak jest że przyciagamy do sobie rumunskie powozy;)
Pozatym mało się rozumiemy, pan głównie narzeka na swojego pracownika który jedzie za nami, a z nim z tej Anglii i strasznie się na niego krzywi bo koleś lubi czasem odpocząć w tej 3000km trasie, może i by się przespal ....nasz kierowca tego nie kuma, więc narzeka na niego-no tak sen jest bez sensu...
Aaa i od dziś zazynam liczyć stopy-2 i kraje-2
Zmieniam nazwę naszego kierowcy na ironman- okazalo się ze za nim 7 tyś km w 4 dni a w samochodzie ani pól wody, ciastka, jedzenia-nic?!?!
Kolejna godzina 80 km/h bardzo chcemy już wysiąść!!!! Mało co rozumiemy, ironman mówi że do domu ma jeszcze tysiąc kilometrów...jak on dojedzie?!


3- stop
20.14 jesteśmy w Serbi!!
Kilometr na piechotę, bo na granicy serbskiej nie można łapać stopa ani śmiecić, ale można iść ciemną drogą do najbliższej stacji benzynowej - rada celnika.
21.00 stop numer 4 już bezpośrednio do Belgradu!! W kraju numer 3.

Jesteśmy na miejscu, po pysznej kolacji, ostatnio mówiłam ze lubię tylko włoskie jedzenie, teraz dodaje do tej listy kuchnię serbską.
Na Amelie i Tomka jeszcze czekamy, bo odwożą jakiś audio sprzęt ze swoim kierowcą....cokolwiek.

Pewnie zostaniemy tu kilka dni, pomyślimy o wizie do Iranu i o noclegu w Turcji.
Póki co jest 2.00 w nocy, przejechaliśmy dziś 615 km w 10 godz, padamy, idziemy spać.


poniedziałek, 24 października 2011

Pilnie donoszę że jesteśmy już na miejscu w Wiedniu, w hotelu-po piwku.
Zmęczeni idziemy spać, jutro się zobaczy czy tu zostajemy czy jedziemy do Belgradu.
Polski bus super,
wszytsko super- w końcu to pierwszy dzień podróży!!!:))

piątek, 21 października 2011

Dylematy....

Miało być już z drogi, ale przecież muszę przećwiczyć jak to wszystko działa, no więc powyżej mój pomocnik/pakowacz, ciastko zjedzone i tylko mówi tego nie bierz, tego też nie, a przecież ciężko się spakować i wyjść z domu jeśli nie wiesz kiedy do niego wrócisz....do tego dylematy bądź co bądź dziewczyny - czy zabrać lakier do paznokci ( :)) no co! ) czy może suszarkę (która akurat zawsze może dać ciepło i nie jest takim głupim pomysłem-wiem to po deszczowej wycieczce w Maroku, gdzie siedząc w domu bez okien i dachu- bo przecież tam zawsze ciepło-cali przemoczeni marzyliśmy o czymś co suszy i daje ciepło!)
No tak....alkohol też czasem załatwia sprawę....:)

 To mi przypomniało jak fajnie tam było i w jak dziwnych/różnych warunkach spaliśmy.....



(cykał: Kolumb-superFotograf)

...i jak śmiesznie i zajebiście ładnie!




Wracając do pakowania....nieustające myśli czy wziąść koszulkę/torebkę/spodnie....które były ze mną zawsze i wszędzie - i tak też wyglądają, czy może kupić coś nowego....
Koniec końców postanowiłam wziąść ulubione gadżety, może trochę za dużo, ale w końcu nie należy się przywiązywać do rzeczy martwych, więc najwyżej gdzieś tam zostaną za mną, a ja nie będę musiała korzystać z Maćkowego sznura na pranie- ha!:)
Wygląda to mniej wiecej tak: (mało zgrabnie)

Mały plecak z czasem się przeprowadzi do środka dużego plecaka.....
A tu....mała apetczka i dom dla mojej muzyki:
;)

środa, 12 października 2011

Początki....

Historia kocyka w gwiazdki zaczęła sie w Norwegi, tam też zaczęła sie nasza przygoda, nasza czyli....keczup musi być:)
W związku z tym ąe to moje początki z aparatem to to by było na tyle o przeszłości z reszta o to tutaj chodzi, żeby było tylko o przyszłości i już nigdy więcej o tym co było.  Do zobaczenia już w drodze.

mój pierwszy wpis na moim pierwszym blogu


Stalo się zalożylam bloga, zrobiłam nawet zdjęcie: profesjonalne pakowanie.
Mojemu Plusowi bardzo dziekuję za pomoc przy narodzinach okraszonych wiadomo jakimi historiami.
Mamie za tytki i pokrowce.
Maćkowi za światło chemiczne.
Aaa i najważniejsze wyjazd 24.10, 11.45!!!!!! hurrraaa