piątek, 10 lutego 2012

Ko Chang - day 2.

Dzień spędzony na niczym za mną-uff ciężko było:) Noc wyjątkowa udana, co prawda obudziłam sie lekko pogryziona przez nie wiem co...ale przynajmniej nie mam już tej alergii, którą przywiozłam z Andamanów i którą leczyłam w Indiach i Pattayi. Wczoraj w nocy zaczeło mocno padać, także brałam prysznic w deszczu, bo pod prysznicem dachu nie ma:) bo po co?! Rano się budze i pada dalej, więc pospałam do 13.00, wstałam zjadłam śniadanie i plaża, później knajpa na plaży, słońce zaszło nawet nie wiem kiedy- jak to jest, że nawet jak nie masz co robic to czas leci tak mega szybko?! Wieczorem poznałam spoko Polaków z Gdańska i fajnie sie gadało, co prawda chłopak trochę się zrobił bo tu podaja driny w małych ale wciąż wiadrach...i tak nagle zrobił sie środek nocy....Na jutro generalnie planuje to samo....moze jakis motor i wodospady, ale może jednak pojutrze to zrobię....wciąż nie wiem ile tu bede ale chyba raczej dłużej niz krócej bo fajnie tutaj, małe chatki, mała plaża, wszędzie wifi, targ owocowy....a jak mi się znudzi to pojadę na północ taj...a później Laos...tak myślę....raczej bede szybko opuszczała ten kraj, bo pełno turystów i naciągaczy na kase, chcoiaz podobno Laos jest jeszcze gorszy pod tym względem....no nic przekonam sie sama....Póki co załaczam i startuje z serią zdjęć dla Piotrka pod tytułem zwyczajny dzień, a nie jakieś tam widoczki:)

Budzę sie rano w szałasie i co widze....na moskitierze nademną jakieś liście....nie wiem czy tam byly wcześniej....hmmm(?!). No i tez pierwsza noc w prześcieradło/śpiworze uszytym przez mame:) Bardzo przydatne w upale!
Patrzę w prawo a tam mój pierdolnik...jak był tak jest:)
Wychodzę jeść....po drodze mijam czyjś domek....
Popołudniowego drzemacza...
Znalazłam nowe miejsce na poranna kawe.
Po kawie naleśnik na wynos....myśle sobie zjem go na plaży...naleśnik z drzemem, chociaż wyglada jak ketczup.
Zjadłam go w drodze na plaże, a że jeszcze byłam głodna to kupiłam Coś i truskawkowe Oreo-pycha! a Cos okazało sie słdkim mlekiem- tez pycha.
Drugie śniadanie zjadłam na plaży.
Moje stopy na plaży po porannym moczeniu sie w wannie.
A tutaj spędziłam reszte dnia....aż do późnej nocy i dicha....Widok w lewo...
Widok w prawo:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz