Ostatni dzień w Birmie.
Wstalam zjadlam śniadanie tam gdzie zwykle, bo mam już swoje ulubione miejsce:)nikt nie mówi po angielsku ale jest dużo klientów, każdy je co innego wiec najpierw przechadzam się, patrzę co u kogo wyglada apetycznie i pokazując palcem zamawiam. Obsługa jest tu super, same młode dziewczyny, pyszna kawa, takie miejsce jakby nasza pizza hut czy coś, tyle ze po tutejszemu. Czyli do kuchni nie chcesz zagladac, chociaż możesz tam wejść i pokazać palcem na co masz ochotę, z tym ze sam zapach lekko odrzuca, kucharz jara faje za faja. Stoliki jak w domu przedszkolaka, krzeselka tak samo. Na każdym stoliku termos z zielona herbata, która wszędzie tutaj masz za darmo do posiłków, 4 filizanki mocza się (w ich mniemaniu chyba myja sie) do góry dnem w miseczce z woda...wiec wybór należy do Ciebie czy chcesz tez darmowej herbaty:) zazwyczaj rano nie ma prądu wiec marwe wentylatory zwisaja z sufitu a ty toniesz w pocie-wybornie co?!:) ale miejsce na prawdę fajne i jedna z lepszej kuchni jakiej tu doswiadczylam. Do tego każdy tutaj cmoka, bo tak wola się kelnera:)
Po sniadaniu poszłam na neta-prąd wrócił tylko na chwilke, wiec za długo tam nie posiedzialam. Wróciłam do domu sauny, zrobiłam mini pranie, coś tam poszylam, pozalamywalam się nad czornym rozwalnonym plecakiem, usilowalam zobaczyć jakiś film na chorym kompku, ale nie nada, wiec poszłam do kina. Kino super powinnam częściej chodzić na filmy. Wróciłam poszłam nad jezioro, znowu na neta i wciąż jest ten sam dzień?!? Jak to możliwe?! Najdłuższy dzień swiata, idę kupić jeszcze suwenirowy rum, przepakuje się na samolot i nic, bede siedzieć i czekać aż nastanie rano i przyleci po mnie Airasia.
Upał jak cholera, spać się nie da, wilgotnosc milion-ale te 2 tyg w Birmie były jak już mówiłam jednym z lepszych okresów podczas całej podróży. Było poprostu niesamowicie pod każdym względem miejsc, ludzi, towarzystwa, jedzenia trochę mniej...,atmosfery i lokalnej goscinnosci.
Co do bezpiezenstwa w Birmie, to nasluchalm sie i naczytalam dużo roznych rzeczy przed przyjazdem tutaj. Wszytkie zrodla, które twierdza ze jest tutaj niebezpiecznie z mojego punktu widzenia, osoby która jeździła tutaj stopem, miała kontakt z policja, spala pod namiotem, spala na dworcu i generalnie się przemieszczalam-są klamliwe. Jest to super bezpieczny kraj i jak zwykle media kłamią. Wiadomo ze wszędzie, nawet tutaj może wydarzyć się coś złego, ale jeśli mialabym porównać np. Tajladnie, w której tez było ok, z Birma i mialabym wybrać to na pewno w Tajladni czasem mogłam się poczuć mniej bezpiecznie, ale tez głownie przez wiecznie pijanych turystów i takie tak. W każdym razie w Birmie ani przez chwile nie czułam się zagrożona i według mnie jest to najbarziej bezpieczny kraj w całej pd-wsch Azji.
Zdecydowanie kiedyś tu wrócę, a tymczasem polecam każdemu odwiedzenie Birmy jak najszybciej się da!! Bo całe te moje narzekania są niczym w porownaniu z entuzjazmem i radością które wiąże z tym krajem i chyba każdy mnie rozumie ze czasem bus meczy, ale po tym jak z niego wysiadziesz myślisz sobie ze nie zamienilbys tego doswiadczenia na samolot.
Ok wracam do topienia się:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz