środa, 14 marca 2012

I nazod w Taju!

Wszytsko zaczelo się od tego ze zaufalismy busowi ze jakotako będzie na czas. Nigdy nie ufaj w Azji ze bus przyjedzie na czas i nie planuj tym samym kolejnego polaczenia, nawet jak naddajesz 2 godziny zapasu...nigdy tez nie ufaj ze bus będzie jak ten z obrazka, który ci wciskają, natomiast na pewno będzie przypominał swoim wyglądem salon. Nieważne stary czy nowy ale każdy bus tutaj ma zaslonki z bablami, lampy ala zaryandole, takie serwetki na zaglowniku jak u babci, czasem nawet poduszki lub sofe-zamiast tylnich siedzen-na prawdę jak w salonie.
W każdym razie wyjechalismy z 40 stopniowego Phnom Penh wieczorem, po nocy w saunie byliśmy już na dziendobry przemeczeni. Tobolow nie wiem czemu mieliśmy ze sobą masę, w tuktuku który zawozi nas na busa poznajmey fajnego kolegę, który po jakimś czasie okazuje się ze jest Polakiem i wraca własnie z australi po 10 miesiącach pracy, przez Azję do domu. Poważnie tutaj każdy jedzie do albo wraca z australi, kolega super zadowolony z pobytu tam, extra pracy, dobrej kasy...ale jako kolejny potwierdza drozyzne która tam panuje...ja chyba docelowo jednak wybiore nowa zelandie, bo mniejsza i przyjemniejsza mi się wydaje. Bus zupełnie jak nie z obrazka, grat jakiś...ale darmową woda jest:))- Zborek się cieszy:) jedziemy gadamy, czas leci nagle przerwa i zaczyna się jakieś kombinowanie przy kołach autbusu...nie wiem co było dalej bo poszłam się powiedzmy ze zdrzemnac, przebudzialam się po kilku godz już na granicy, była już 8 rano, mieliśmy być na granicy koło 4 rano:) żeby zdążyć na pociąg który jest o 6 rano do bkk....no coś plany plany i co z tego. Przejście granicy rzecz jasna na piechote, masa handlarzy ciągnie miedzy nami swoje wozki ze wszytskim co się tylko da, ciągną je ręcznie albo przyczepiaja sobie do motora sznurkiem i jadą. No i znowu Tajladnia...idziemy na dworzec potwierzic zy faktycznie kolejny pociąg mamy dopiero wieczorem- tak! Jest już 9 upał już przeogromny, idziemy na stopa-jejjj bo już się stesknilam za ta forma komunikacji:)) siedzimy jak te smażone jaja na patelni i lapiemy.....poważnie powietrze parzy, Michał załatwił napis bangkok po ich niemu, do tego podpis brak kasy, żeby taxowki z góry nas olaly i lapiemy tyle ze jedyne osoby które się zatrzymują chcą albo zapytać czy z nami wszytsko w porządku, czy nie dać nam kasy na bilet albo zabac na stacje budowa...nie o to nam chodzi. Mija godzina smarzenia się, zazynamy mieć łeb jak sklep od tego słońca....w końcu podjezdza do nas policja turystyczna-tak maja tutaj coś takiego....na dziendobry robią nam fotki, każdy z trzech policjantów ma aparat?! Po krótkiej rozmowie ze z nami wszytsko ok, ze wiemy ze jest pociąg, ale ze nie chcemy czekać....co się stało....tutaj dodam ze w Europie już dawno byśmy byli poza droga....w tajaldni natomiast zaczynaj robić sobie z nami i naszymi bagazami wiecej fotek i co dalej....zaczynaja łapać stopa z nami czy właściwie dla nas, zatrzymujac tym samym cały ruch. Bo wiadomo dla policji zatrzyma się każdy:))) szok!!! Zatrzymują wszysko i najwyraźniej pytają o bangkok, my stoimy w tyle i się dziwimy co się dzieje, w końcu jest jakiś bus...kierowca wysiada i mówi ze możemy jechać ale za 30 złoty od osoby...my ze nie mamy kasy, bo wiemy ze pociąg kosztuje tylko 5 zlotych...policjant mu coś mówi i po chwili okazuje się ze możemy jechać za free!!!pakuja nam plecaki do środka, my na mega szoku wsaidamy do wypasnego klimatyzowanego busa!!! Najwyraźniej w tajladni jak nie możesz zlapac stopa zadzwon na policję- oni ci pomogą!!!:)) dojezdamy do bkk wykończeni tymi przygodami, ale zadowoleni na maksa, zostawimy kierowcy jakiś napisem i jedziemy na moje ulubione (sarkazm) Ko San road, jetem już tu po raz trzeci i wciąż jedyna rzecza, która lubię w tym mieście i natłoku turystów, ludzi, hałasu jest mango z mleczkiem kokosowym i klejacym ryzem-jem dwie porcje. Logujemy się w hotelu, szoruje się chyba 30 min, oddajemy rzeczy do prania bo spodenki w których jechałam mam nawet od środka czarne !! I idziemy myslec jak teraz najszybciej wydostać się stad na jakaś plaże.  Kupujemy bilet na Krabi, od kolesia ktorgo ceny są o polowe niższe za transport w porównaniu do innch?! Hmm niby ma jakaś promocje, myślimy czy to niekolejny tajsko przekręt, ale robimy wywiad i wszyscy potwierdzają ze bus zwykle przyjeżdża i można mu ufać...kupujemy. Dziś o 18.00 ma być bus-ciekawe czy faktycznie. Znowu 15 godz w busie, ale plaża w weekend!!!! Jejj Ko San jak zwykle nocą zawalone knajpami, balonami, ludzmi, masazami, wszytskim! Poszłam jescze do mojego ulubionego antykwariatu w bkk wymienić przewodnik z tajskiego na birme-super to jest ze tak można i idę spać.
Teraz siedze po raz już 3 pod ambasada birmy w bangoku. Niby do 3 razy sztuka:) chce dostać wizę dziś, podobno się da w expresowym tempie...za odp gotówkę...wieczorem jedzimey na krabi, z którego planuje wrócić w poniedziałek żeby złapać lot do birmy. Lece sama, znaczy ja, Moj plecak który zaczyna mi już poważnie ciazyc i kroki które ostatnio w nim zamieszkaly...no serio powoli trace siły:) Zborek coś tam coś tam....i ma niby doleciec do mnie pózniej....zobaczymy, wiec znowu przygoda i nowy kraj od nowa sama....wiem ze birma nie będzie tak łatwa jak azja w której byłam i jestem, no ale przecież jakoś tam musi to funkcjonować nawet dla pojedynzych turystów....zobaczymy, wciąż cieszę się bardzo na kraj o którym marzylam od nie wiem ile i kraj którego biletu do zazdrości każdy turysta:) jedno wiem ze po birmie jadę gdzieś odpocząć, pozbyć się mrowke, rozpakowac, do miejsca gzie nie będę musiała co wieczór myśleć gdzie będę spala jutro i jak się tam dostać, czas na mini pauze bez codzinnego pakowania i rozpakowywania się i spedzania nocy na przemian raz hotel raz bus...bo kurde inaczej padne:)  o ost tydz spedzilam na przemszczaniu się czyli albo bus albo czekanie na busa.....ale jejj  birma a jutro plaża, zeby tylko pogoda była ok, bo powoli zaczyna się tu pora deszczowa....

Wiadomosc z ost chwili-mam wize do Birmy! jakto to jest ze wszedzie byl problem a tutaj w ciagu 1 dnia mozna ja zrobic?! 80 zloty, pol godziny kolejki i zrobone! ale ze dzis jedziemy na plaze, to odbiore ja w poniedzialek, przespie sie gdzies znouw w bkk i we wtorek nad ranem samolot jejjj, wciaz nie wiem gdzie tam pojechac i jak...moze jakies wskazowki?! chcoiaz tam ciezko bedzie z netem...podobno.
Mrowki wciaz jada ze mna:)
ok zbieram sie na plaze, zdjecia wrzuce pozniej, bo poki co mam internet z chodnika:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz