środa, 7 marca 2012

Hoi An-wiecej zdjec!

Hoi an jest najladniejszym miastem w jakim byłam do tej pory. Jest poprostu jak z wietnamskiej bajki i atmosferę która tu panuje nie da się oddać w słowach.
Dojechalam jak zwykle z przygodami i przesiadkami busem. W busie spotkałam dziewczynę, która już kiedyś poznałam w innym busie, ona poznała inna laska i w trójkę znalazlysmy fajny hotel bez problemu. Jedna z Włoch druga z Francji, ta z Francji tez leci do birmy i tez była na ko chang w tym czasie co ja...wiec chyba mialysmy się spotkać, do tego mieszka i studiuje w bangkoku wiec w razie czego mam tam nocleg:)
Hoi an zaczęłam od przejścia się nad rzekę przez stare miasto, żółte domy zarosniete palmami, na rzece małe Kolorowe stateczki, każde drzewo obwieszone kolorowymi lampionami, cicho i blogo. Nie zdajac sobie nawet sprawy trafiłam wczoraj na pełnię, a przy każdej pełni lokalni uzadzaja w mieście festiwal, wiec jeszcze wiecej lampionow, świeczki puszczane na rzece, nocne przejazdzki lodka po rzece- no kolorowa bajka! Także wczorajszy wieczór był niesamowity do tego zjadlysmy pycha kolację...bo hoi an to nie tylko miasto krawcow, piekna okolica ale tez raj dla żołądka. Maja tu podobno jedzenie w całym Wietnamie i już sprobowalam z 10 dań i co jedno to lepsze!! Bez sensu się tak zachwycać ale tu poważnie jest najlepiej! Do tego dziś rano wzięłam rower i pojechałam na plaże...plaża jak to plaża...znaczy każda jest dla mnie szczególna ale droga ktora na nią prowadzi, wśród świątyń w lasach palmowych, z boju płynie zielona rzeka, pola ryzowe...no myśle ze można tu być tydz i się nie nudzić. Aaa i w końcu woda w morzu jak w naszym a nie jak w wannie. W ogóle dziś miałam szalone rano, bo jakoś tak wstalam o 7.00 pojechlam na ta plaże i Zborek miał dziś do mnie dojechać. W końcu pisze ze jest, pisze mi na jakiej ulicy...wiec jadę do niego...dojechalam. Wszytsko z jego opisu się zgadza, jest ulica jest stacja busowa i benzynowa tyle ze nie ma jego...dzownie mówi ze w jeśli widzę most to on jest niedaleko, pózniej jeszcze umowilismy się na poczcie...wszytskie rzeczy na jego i mojej mapie się zgadzamy tylko siebie nie mogliśmy znaleźć...w końcu po 1,5 dzwonienia i szukania, pytam się go czy na pewno jest w hoi an...on na to Hue:)))) 300 km stad hahahhah wiec spotkamy się może w sajgonie za kilka dni:)
Wiec się najezdzilam na tym rowerze jak debil tam i spowrotem, wymeczylam i rozczerienilam-chyba zdecydowanie wole chodzić.
Pozatym najwaznijesze wczoraj zajadajac się i lazac po mieście trafiłam w końcu do krawca!!! Własnie teraz, dnia kolejnego czekam na odbiór 2 sukienek:)bbbb jetem ciekawa jak wyszły i szczęśliwa ze w końcu ubiore coś innego....wiem wiem dziewczynski epizod, ale co poradzę:)) pani mnie wymierzył, wybrałam materiał co nie było łatwe bo taki wybór i teraz czekam na wynik. Moje dwie koleżanki tez sobie uszyly różne rzeczy bo bbb tanio to tutaj wychodzi, do tego jak ci się spodoba wynik, to oni maja już Twoje wymiary wiec można do nich slac zamówienia na wszytsko, nawet buty!!! I wysla ci uszyta paczkę gdziekolwiek będziesz!!! Do tego wczoaj kupiłam tez lampe, lamipon taki...bo był taki ładny....ale dziś przy pakowaniu walnelam się w łeb bo mało miejsca w plecaku, a jeszcze se z lampa teraz będę jezdic....jakby z zyrandolem:)) w sumie jak będę bez domu to se go mogę na drzewie zawiesić i będzie zawsze milej...hmm w sumie może się przydać:)
Wiec jest znowu lato, plazowo i ładnie. Po krawcu wybieram się na kolację figi z mięsem i makaronem gotowanym w jakiejś specjalnej wodzie...a jutro popoludniu jadę do sajgonu. Znowu 26 godz w busie....ale mam tam hosta który mnie odbierze z dworca wiec powinno być latwo i podobno bus jest bezpośredni....no zobazymy. A pzoniej Phnom Penh gdzie tez czeka na mnie Polski host który bbb się ucieszyl z polskiego gościa- wiec jeśli tylko jeszce uda mi się tam zalawic wizę do birmy to serio będzie idealnie.
No nie sądziłam ze ten Wietnam tak mnie oczaruje!!! Ludzie są ok....zazwyczaj mili ale bywa różnie, natomiast wietnamki w tych ich strojach i makijazach bbbb ładne!
Kapelusznicy nad rzeką....za każdym razem jak przechodzisz to oferują ci cheap boat trip...

Tu zjadłam pierwsze pyszne nudle i zapiłam je szejkiem jabłkowym! mmmm

Oto i nudle.





W tle najstarszy most.
Lampy, lampki i lampiony...

Zupki bryloczki.
Ten pomaracznowy za mną....stał sie wyposażeniem mojego plecaka...
Śniadanie...buła podpiekana na piecyku z nie wiem czym-ale dobre.
Ja z daleka:)




Tu sie szyły moje kiece.














Jedna z sukienke...chyba spoko:)
No i tyle...ide spac bo jakis dzis slaby dzien mamy...
Wczoraj był słaby dzien, ale wieczór w dormie super fajny, dzis juz sie pakuje jem i Sajgon!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz