środa, 27 marca 2013

I znowu ulubione Indie!:))) Delhi-Manali.

Jestem w Indiach!! Nigdy sie tak nie cieszylam na widok tej flagi!:) kolejne 7 godz w busie i jesteśmy w kalkucie hurrraaaa!
Zostały mi jeszcze niecałe 2 tyg w Indiach, nieplanowane, bo miałam sie cieszyć pięknymi widokami bangla...hmmm co by tu...chyba pojadę do delhi, skad mam pozniej samolot do Anglii i tam sie pokrece...moze góry i Manali....ostatni miesiąc był super, ale nic co było zaplanowane nie poszło zgodnie z oczekiwaniami...hmm nic nowego w sumie:) jestem mocno zmęczona, ale dojdę do siebie. Nie sądziłam ze kiedykolwiek to powiem ale kalkuta to taka cywilizacja. Knajpy, internet, nawet biali ludzie cieszą:)
Hotele w backpakerskiej dzielnicy pozostawiają wiele do życzenia, syf i malaria i pchły w materacach do tego. Lądujemy w jednym takim w dormie-przynajmniej ma okna. Zwykle dwójki ich nie maja...a ja nic na to nie poradzę ze lubię okna:) No wiec pchly i Syf straszny, ale kamienica w której mieści sie ten hostel jest niesamowita. Wysokie sufity, piękna klatka schodowa, tarasy, ogrody....No taki potencjał i niesamowite miejsce...gdyby tylko trochę tam pracy włożyć, No i przegonić pchły....;)

------------------------------------------------------------------------------------------------------------


No to jadę sobie pociągiem do delhi juz sama i już chyba 15 godzinę, a sporo jeszcze przede mną. Ale jest fajnie, mijam właśnie Varanasi. Pociąg jakiś pusty, jedzenia pod dostatkiem. Bangladeska rodzina siedzi kolo mnie.....co kilka godzin chłopcy i tata zakładają czapy:) i oddają pokłony....nie mowia po ang, ale jak zaczęli jeść to od razu mnie poczęstowali wszystkim co mieli. Wczoraj jak wsiadałam to na dzień dobry poznałam chłopaka, z którym przegadaliśmy 5 godz. Strasznie fajna osoba. On ciekawy świata jak i ja. Opowiadał mi o pielgrzymkach które przechodzi razem ze swoją osiemdziesiecia osobowa rodzin. Idą 16 km do świątyni, pozniej stoją 7 godzin w kolejce żeby wejść tam i zobaczyć kriszne na 5 sek, bo tylu jest innych chętnych. Podał mi extra numer/aplikacje just dial-gdzie możesz kierować jakiekolwiek pytania dotyczę życia, poruszania sie w Indiach. Pomogą i odpowiedzą na każde żądanie, może kiedyś ich sprawdzę. Rzecz jasna zaprosił mnie do siebie, i na koniec jeszcze podarował mi piękne kolczyki! Aaaa i tak jak myślałam  większość pasażerów nie kupuje tu biletow...maja jakiś slang z konduktorem i sie dogadują...np, jak ktos dojezdza codzinnie do pracy pociagiem...to konduktor to rozumie i nie każe placic, jak ktos nie ma pieniedzy to konduktor  tez to rozumie i spoko i wpycha ta osobe na lozko do kogos zeby sie podzielił miejscem, jednak jak ty nie masz biletu to jest kara 300rs....gdzie tu logika?!
 Poszłam spać i rano na łóżku obok poznałam Lily. Podróżniczkę z Francji. Zaczęła opowiadać mi o Kolumbii i o Ameryce południowej....aaaaa jak ja mam wrócić do domu-skoro tyle jeszcze do zobaczenia, a w Kolumbii płynie rzeka która nazywa sie Magdalena?!-muszę ja zobaczyć przecież!:)
……Wciąż chcesz więcej I więcej....
Idealny dzień zaczyna sie w wygodnym łóżku i kończy pyszna kolacja w super towarzystwie.
Dziś właśnie tak było. Obudziłam sie w super hotelu, do którego trafiłam wczoraj po 30 godz w pociągu!! Myślałam ze dostanę tam szału...wiedziałam ze jest opóźniony, ale tak siedzisz i Czekasz na swoją stacje i nie chcesz pytać ludzi, kiedy dotrzesz, bo nie chcesz usłyszeć tej strasznej prawdy na glos. Wiec jak juz dojechałam to w nagrodę strzeliłam sobie lux spanie!

Pobudka w lux spaniu, a później wycieczka do nowego hosta. Nie mogłam trafić lepiej! Super przytulne mieszkanie, a do tego hosta dziewczyna jest Polka, która mieszkała w Katowicach...świat jest mały i plecie w kółko te same historie....
Na CS jest juz tutaj Niemka i francuska, wiec klimat jest dobry. Zaraz po kawie zabierają mnie na targ, później na zwiedzanie...No idealnie. I znowu nie mogę sie nadziwić jak wiele osób na świecie chętnie gości w swoim domu obcych ludzi...i po kilku minutach razem nikt juz nie jest dla siebie obcy!

 Kilka fotek z Delhi, bo tam też może być ladnie!






Dziołacha Aga i Ja.
 IIiiiiii takie rzeczy się dzieją w Indiach, w parku!!!!
Zapomniała klucza:)




 :)

Nie wiem ile tu zostanę, ale plan góry wciąż aktualny...tylko trochę odpocznę. Dzień jak dziś czyli bez myślenia co dalej i jak sie tam dostać, był właśnie tym czego potrzebowałam-super! Do tego wiem ze delhi ma wiele twarzy i kilka z nich jest super alternatywnie fajnych.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jestem w górach!!! W końcu końcu manali!!!
Ostatnie dni w Delhi nie mogly byc lepsze, poznałam tak fajnych ludzi na cs, ze sama nie wierze ze to wszytko dzieje sie na prawdę! ciężko bylo sie rozstać, ale na pewno sie jeszcze spotkamy. moze nawet przed moim wylotem .....właśnie za tydz o tej porze juz mnie tu nie bedzie, za tydzień bede w Afryce!! jak niesamowite jest to zdanie hahah, ciekawe jak tam będzie. jedno wiem moje serce na zawsze zostanie tutaj- w Indiach!

W każdym razie Anarug i Agnieszka sa super hostami. anarug zawzięcie opowiadał mi o Indiach, z aga nagadałam sie i naoglądałam  filmów-no idealny odpoczynek po bangla! Czułam sie u nich jak w domu, a przecież jeszcze tydzień temu sie nie znaliśmy....myślę ze ktoś w końcu powinien napisać książka albo jakaś praca na temat jakim jest couchsurfing. To było by bardzo ciekawe. Bo fakt tego ze jak dużo jest ludzi, którzy chętnie poznają kogoś nowego, pokażą mu chętnie swoje miasto, albo poprostu obejrzą razem film, pogadają czy ugoszczą jak starego znajomego...jest niesamowity i trzeba to przeżyć żeby zrozumieć...
Ale Ok manali manali jadę!!!! Autobus odjeżdżał z mandi house, wiec dla mnie okolica to juz znana, nieraz zajadałam sie tam pyszna cieciorka:)
W busie poznałam extra chłopaka, który właśnie wrócił z kaszmiru i pokazywał mi zdjęcia jak tam jeździł na nartach!!! No Alpy to są jakieś pagórki w porównaniu z tym co tam sie dzieje!! Niebieskie niebo, puch, puste stoki a za jeden wjazd kabina 150 rs, czyli 10 zł. Spędził tam 2tyg, bo nie potrafił tego zostawić...nie dziwie sie. No wiec on mnie nakręcił na narty w Indiach, ja jego na CS. Zauważyłam ze komukolwiek opowiadasz o tym zjawisku to patrzy na ciebie jak na debila...serio za darmo, serio działa, serio obcy stają sie twoimi przyjaciółmi, seriooooo??? Tak serio!!!:)

Piękny pokój z pięknym oknem na piękny góry.
Ciepłe źródła.

Myjnia dla panów.
W każdym razie podróż byla spoko, nawet przed czasem dojechaliśmy!!! Pierwszy raz mi sie to zdarzyło w Indiach:)
I ooooo jak sie tu obudzilam i zobaczyłam!!! Przepięknie, przejrzystość powietrza sto, świeżość powietrza milion, nie da sie tego opisać!!!! Ale tez mroźno!:)
Mam super pokój za 10 zł z widokiem na ośnieżone szczyty, drzewa owocowe pięknie kwitną No super!!!!
Najlepsze ze w całej wsi nie ma ciepłej wody bo są tu ciepłe źródła. Dla panów w samym centrum jest basen, a dla pan w świątyni za zasłonką haha byłam tam zajrzeć, siedzą gołe baby i sie myją:) jest jeden basen do cieszenia sie ciepłem, a drugi do mycia i używania chemi-niezle co. Czynne do 21 wiec pójdę sie umyć wspólnie wieczorem:)))
Teraz jem śniadanie i po pójdę sie przejść na jeden ze szczytów prowadzi tu ponoć łatwa ścieżka gdzie na górze jest świątynia. Ciekawa jak samej mi pójdzie odnalezienie tej ścieżki:)


Na śniadanie zupa i grzanki z kapką dżemu.
Widok z mojego łóżka.
Góry góry......
Wiosna w górach.



474 km do Leh....wrócę tu na lato i pojedziemy wrrruuuuu....teraz drogi zasypane śniegiem.



 Wspinaczka i filmiki na opak:)
Sesja z lokalnymi turystami na szczycie szczytów.


Radość!!!!


Na górze rzecz jasna świątynia.
Widoczki, widoczki.











Świetne zdjęcie - wiem!:) Jest nowa rodzina świątynia w tle, a na przedzie paluch wybornego fotografa.


Super tak spędzić tylko ze sobą kilka dni w górach-polecam!:)
To nie jest tak ze ja nie pisze o złych czy ciężkich przeżyciach...poprostu nie mam takich. Każdy dzień jest lepszy od poprzedniego. Dziś rano dojechałam do manali i z tej ekscytacji chyba…. rzuciłam sie na wspinanie na jakaś górę....taaa ja 4 km pod górę!! Kokretnie pojechałam do Kullu, a stamtąd zaczęłam się wspinać do Bijli Mahadev. Las pachnial szyszka: ), wiosna wiec każde drzewo kwitnie na inny kolor, po drodze lokalne domki i cale rodziny cie pozdrawiają. nie wiem jak to możliwe, ale w Indiach kazdy sie uśmiecha! A ze wspinaczka zaczęła sie ze wsi obok-kullu-to po drodze spotkałam kolegę z busa, który miał ze sobą pizzę na deser na szczycie!:) jak juz w końcu tam dotarliśmy, a ja kilka razy byłam pewna ze umieram z wycieńczenia:))) to widok był taki ze zapomnieliśmy o pizzy:)nawet nie bede sie starała opisać tego uczucia i widoku, pozostałam bez słów. Pizzę zjedliśmy w drodze na dol. Mmmmm pizza, a nie pacia-pycha! Ale warto było sie tak zmęczyć, widok taki ze nic tylko rzucić sie i polatać. Z reszta można tu wypożyczyć paralotnie...ale to chyba na jutro, dziś jeszcze tylko powrót do domu, zbiorowa kąpiel i spać!!!!






Dnia drugiego pojechałam do Solang valley….taka hinduska szwajcaria….czytaj szaleństwo: ) Połaziłam po śniegu, wypiłam czaj i wróciłam popaplać się w ciepłych źródłach. Ta atmosfera w tej świątyni jest nie do opisania. Jest kilka kraników pod którymi siadasz po turecku i się myjesz. Słońce świeci, woda gorąca, więc nawet jeśli na zewnątrz jest zimno- to nie marzniesz. Ale nie da się tego opisać- trzeba tu przyjechać. Trzeciego dnia pogoda się mocno pogorszyła, pada nawet deszcz. Jutro wracam do Delhi, skąd pojutrze mam samolot do Angli…..koniec Indi…smutek-tak. Ale trzeba iść dalej-wiem że trzeba.


I karuzele mają też:)
Świątynia ze śniegu.



I wagoniki na górę ładne.

 Biuro organizacji lotów:)))
 Słodkie, prażone kukurydze....

 Wyschnięte koryto rzeki.

Świątynia w której brałam kąpiele:)))

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I tyle.....dziś już jestem w Londynie, umyta i czysta i tęsknioca....ale jejjj Afryka dzika!! już nie mogę sie doczekać, bo nie mam zielonego pojęcia co mnie tam czeka, więc tak jak z Indiami za pierwszym razem! Jutro załatwianie wizy i wielkie pranie!!! Czuję sie dziwnie, bardzo dziwnie z myślą, że jeszcze dziś rano byłam w Indiach.....a już nie jestem.....




1 komentarz:

  1. Droga kolezanko! Pisze do Ciebie z Delhi, jutro jade do Manali i tak trafilem na Twoj blog... Fajne, emocjonalne, ladnie ilustrowane zdjeciami. Chcialem jednak zwrocic Ci uwage, ze jak publikujesz nie swoje zdjecia, to musisz najpierw zapytac autora o zgode, gdy ten sie zgodzi, zwykle musisz za zdjecie zaplacic. W przeciwnym wypadku moze Ci zabraknac pieniedzy na kosztowny proces sadowy i odszkodowanie. Te pieniadze lepiej wydac na kolejna podroz dookola swiata, lub kupic mieszkanie. Tak, w przypadku tego autora pewnie o takich kwotach wlasnie mowie... wiesz o ktorym zdjeciu mowie? Nie chce Cie pouczac, tylko zwracam uwage na dopilnowanie naprawienia tego nieporozumienia (czyli: albo dotrzyj do agencji (o ile sie nie myle to AFP) i sie dogadaj, albo zdjecie usun), bo wierze, ze tak wlasnie jest, nie zakladam zlej woli z Twojej strony. Jednak, by zabrzmialo to zupelnie powaznie, a marzysz o podrozach, i w dodatku jestes CSurferem, musze przypomniec Ci, ze jedyna czasami wartoscia jaka zawsze powinnismy "miec ze soba" to reputacja i zaufanie ludzi, ktorzy nas goszcza. Bez tego ani rusz... bo by zachowac te dobra, musimy o to dbac, a ze przypomne, Polacy i tak nie maja najwyzszego ratingu. Mamy niestety opinie nienajlepsza, niechlujow, pijakow, zakompleksionych agresorow, ale i miedzy innymi zlodzieji... wiem, ze to milo miec fajne coolfocie z naszych podrozy... ale wsrod Twoich zdjec, sa tez NIE TWOJE! Poza tym, chcialbym nareszcie, zaczac swoje podrozowanie na moim polskim paszporcie a nie, jak dotychczas przez 12 lat moich podrozy na paszporcie z kraju, w ktorym sie "tylko" urodzilem... chcialbym nareszcie moc z duma odpowiedziec, na pytanie o narodowosc... ja jestem Polakiem! Pozdrawiam serdecznie! Much love!

    OdpowiedzUsuń