poniedziałek, 14 stycznia 2013

Nowy rok stare/nowe podróże!

Skończyło sie na Szwajcari, teraz jestem w Californi i w końcu mam czas i możliowości, żeby nadgonić ostatnie 2-3 miesiące.
Mamy rok 2013!! jak to się stało??

Dla ogólnego ładu składu napisze tylko, ze po Alpach była Polska na krótkie 2 tygodnie. Super było zobaczyć wszytkie te osoby (wiedzą które:)), za którymi naturalnie na codzień tęsknie i które mnie na codzień wspierają , bardziej niż ja siebie!
Po dużej dawce niepewności, którą zafundowała mi hinduska ambasada...w Warszawie wymyślili sobie 3-tygodniowy okres oczekiwania na wizę, ale jak tam pojedziesz to jak w Indiach...trochę to trwa ale załatwisz wszytko, udałam sie spowrotem do ulubionych Indi. 
Wylądowałam i znowu nieprzerwane przeciążenie zmysłów, do którego trzeba się przyzwyczaić za każdym razem na nowo.
Po 3 tygodniach robienia różnych rzeczy dołączyła do mnie Ola, z którą wybrałyśmy się na intesywną, super wycieczke, na której miałam zamiar pokazać jej wszytko to, co mnie zauroczyło w tym kraju...i chyba się udało!
Spotkałyśmy się w Delhi.

(Wszystkie super zdjęcia zawdzięczam Oli- dzięki!, bo ja to wiadomo...zawsze zapominam o psytrykaniu:)



Stare Delhi.
Meczet Jama Masjid. Na ogromnym dziedzińcu zmieścić się może nawet 20 tys wyznawców, co czyni ten meczet największym w Indiach. Budowla pochodzi z końca XVII w., jest pozostałością z  czasów panowania Mogołów. Historycznie północne Indie pozostawały pod wpływem lub kontrolą władców muzułmańskich już od X wieku. Islam jest jedną z trzech głównych, wielkich religii, których wyznawcy zamieszkują Indie.
Na tarasie Świątyni Sikh. Nie jest to złota Świątynia Sikhów w Armistarze, ale myśle że równie ciekawa zwłaszcza w środku. To tu modli się i składa hołd Świętej Księdze, je wspólne posiłki w gigantycznej stołówce i śpi w tutejszych wielkich dormitoriach albo po prostu wprost pod daszkami na marmurowych podłogach. Noclegi i posiłki są tutaj zapewnione całkowicie za darmo. Oszałamiające wrażenie robią magazyny i kuchnie, gdzie na bieżąco dostarczane tony mąki, przypraw, oleju, jajek i warzyw są obierane, mieszane, gotowane, lepione i wypiekane przez setki ludzi pracujących całkiem społecznie.  Miejsce otwarte jest 365 dni w roku, 24 godziny na dobę. Sprawia wrażenie sporej fabryki, gdzie wszyscy pracują bez pensji. Niesamowite. Świątynia stoi otworem dla wszystkich. Sikhizm zakłada równość wszystkich ludzi – niezależnie od rasy, wyznania czy płci. Dlatego można tu wejść wszędzie bez żadnych przeszkód i w dowolnym momencie, bez pytania dołączyć się na przykład do pomocy w kuchni.  Sikhowie to niezwykle inteligentnymi ludzie o wielkich sercach. Będąc w  mniejszości (ok. 1% populacji Indii) są w pewnym sensie elitą.  Zwykle wykształceni, prowadzący biznesy. Sikhowie to często bardzo wpływowi ludzie.

Sikhizm to religia, która powstała w XV w. w Indiach.  Sprzeciwia się wojnom religijnym i uznaje nazywanie bogów różnymi imionami. Skupia się wokół nauk swoich dziesięciu guru i świętej księgi, która według tradycji musi być w świątyni zawsze przez kogoś czytana. Poza tym wyznawcy  posiadają swoje nieodłączne symbole, po których można ich poznać. W turbany, które noszą codziennie, zawijają swoje długie włosy (nie wolno ich nigdy ścinać). Brody podwiązują sprytnie na szyi, aby im nie przeszkadzały i wyglądały schludnie. Poza tym bransoletka z metalu na nadgarstku mająca przypominać podobno o ciężarze złych czynów, luźna bielizna (znak skromności), drewniany grzebyk na szczycie głowy (do wyczesywania złych myśli) i mały, kilkunastocentymetrowy sztylet zawieszony na lince pod ubraniem. A sztylet stąd, że od zawsze uważali się za obrońców słabszych. Tak naprawdę wyjaśnienia tych symboli są różne, zarówno duchowe jak i praktyczne.


Dwa dni w Delhi, biegając z miejsca na miejsce dało nam w kość, na sam początek. Tylko ten kto tam był, wie jak bardzo męczące z samochodem lub bez potrafi być to miasto.
Następny kierunek Agra! Tym samym pierwszy Oli pociąg. Może dlatego że na krótkim dystansie, było calkiem kulturalnie....ale było to tylko miłe wprowadzenie do tego co nas czekalo....ale o tym później.

Siedzenia były:) i śniadanie...do tego soczek...wypasss:)

Brama wejściowa Taj Mahal.

Turystki w sukienkach;)







Ładnie, ładnie....



Agra Fort.






Piękna suknia-ważna sprawa!
Akbar Grobowiec.
Najwybitniejszy władca dynastii Wielkich Mogołów - Akbar, rządzący w latach 1556-1605, rozpoczął w 1565 budowę fortu i uczynił go siedzibą władzy, a Agrę - najważniejszym miastem rosnącego w siłę imperium. 


Dworzec/poczekalnia w Agrze.
Po pełnym dniu wrażeń w Agrze, udałyśmy sie na ostatnią kolacje przed ponad 30-godzinnym pociagiem, który miała nas zabrać do Humpi....daleki południe. Najedzone poszłyśmy na dworzec odebrać nasze bagaże. Swoją drogą przechowalnia bagażu w Agrze!! nie była na innych stacjach, ale idź zobacz!:) jakby wielka betonowa stodoła z wielkimi wrotami, dają ci miliony świstków, maziają twój plecak kredą. Do tego koszt....10 rs za dobę, czyli jakieś 60 gr. 10 razy pytałam pana serio serio serio?:)
Jesteśmy na peronie na czas...mija pierwsza godzina opóźnienia, druga, trzecia....Jest! wsiadamy do pociągu, no miło że przyjechał, ale na kolejny pociąg, który jest naszym połączeniem dalej, to raczej już nie zdążymy. Ten miał nas zabrac w 20-godzinną podróż do Hydredabad, skąd miałyśmy miec kolejny 12 godz. pociąg do Humpi.....nie wiem jak to się stało, w Indiach wszytko możliwe, pociąg nadrobił w trasie opóżnienie i wszytko pochytałyśmy.
W pociagu, wiadomo - śmiesznie! Początek był taki.....że jak już wsiadłyśmy to nasze dwie miejscówki zajmowało, nie żartuje jakieś 15 osób!! byli wszędzie, a właściwie spali, by była już noc....Ola na szoku, jak tak samo, bo czegoś takiego jeszcze nie widziałam....w całym tym boksie, gdzie jest 6 łóżek było około 50-ciu ludzi!!! My zmęczone...co tu robić, jak zwykle sytuacja rozwiązała się sama. Znalazł się ktoś z pasażerów, bo przecież nie konduktor...który pojawił się chyba dopiero w 16-tej godz jazdy (generalnie jeśli nie przeszkadza ci podróżowanie na podlodze, to nie kupuj biletu. Jest brudno, ale przecież w Indiach zawsze ktoś coś zamiata, więc prędzej czy później będzie czyściej:)), więc znalazł się ktoś kto wrzasnął na spiochów, którzy niechętnie ale jednak zrobili nam miejsce na naszych miejscówkach....myśle że było to dla nich mocno nielogiczne, że tylko jedna osoba zajmuje jedno miejsce (?!) i bardzo intensywnie starali się później  dosiąść/dołożyć/przyczepić na cichociemnego do naszego miejsca, ale nie dałyśmy się!
Podróż jak zwykle obfitowała w krzyki sprzedawców wszelkich dóbr.....jak zwykle najgłośniejszy był Pan czajjjjjj, czaaaajjj, który zawsze wybudzi cię z upragnionego stanu hibernacji:)







 Pociągowo.....
Do Hampi - wioski w stanie Karnataka - dojechałyśmy w stanie lepszym niż przypuszczałyśmy że będziemy po tyluuuu godzinach jazdy. Hampi to tylko i wyłącznie ruiny, UNESCO ruiny, więc masa turystów. Ładnie jak lubisz stare kamienie. Chociaż jak patrzę teraz na zdjęcia....to jeszcze raz dzięki Ola!!!:)


 Pani lusterko;)....dużo ich na południu.
 Moczymy podjazd do domu....
 Gry i zabawy....
 Tańce nad bagnem.....w tle najważniejsza świątynia....







 Golibroda na otwartym powietrzu.
 Żywe kosiarki, zajęcie tak popularne w Indiach jak zamiatanie:)

 Piękna czerwona rzeka przepływająca przez wioskę.
 Prańsko.

 Spacer wśród bananowców....no w sumie ładnie tam bylo....



 Nowa Oli rodzina:)


 I tu znowu....kosiarki:)
 Krazy!!!!!

















 Niepozowane wyszło!!:)




 Foto dla M.




Mama i tata, chcieli nas przeprowadzić przez pola do wioski....sie straciłyśmy i się zgubiłyśmy...Nigdy nie gub lokalnych!:)



Była łaźnia pewnej księżniczki.
2 dni w Hampi oczywiście zaowocowały zakupami i nowymi spodniami. Piękny różowy pokój też był.

Kierunek plaże!!!!- moje ulubione:) więc znowu pociąg....

Jejkujejku.....Później łódź.....


Kolejny autobus....
Jak juz dotarłyśmy to śniadanie wynagrodziło nam wszytko!





Różowy był naszym kolorem....nowy domek na Goa.
Zadowolona ja z księżycowego wisiorka:)








Lubię plaże....lubię!!!!:)))



I znowu pociag....kier- Mumbai!
Piękny Bombaj!
Tutaj miałam spędzić z Olą na spokojnie ostatnie wspólne dni wakacji....na początku było spokojnie, było super, bo w Bombaju możesz faktycznie znowu łazić po ulicach, rozglądać się, na ławce usiąść, do knajpy wejść....jest super, do tego architektura i ta dzika zieleń!!....no to było spokojnie i na luzie aż do ostatniego dnia, kiedy przez śmierć kogoś ważnego z rządu zamknęli całe 17-nasto milionowe miasto na 3 dni!!!
Chodzimy sobie po mieście szukamy czegoś dobrego do zjedzenia i nagle w ciągu kilkunastu minut widzimy jak na naszych oczach zamyka sie całe miasto....drogi, knajpy, sklepy nawet kolej...wszytko! 3 dni bez niczego o resztkach suchego ryżu z wodą z hotelu....ciekawe doświadczenie i myślę, że jedyna szansa żeby zobaczyć puste ulice Bombaju. Ola jakoś dokulała sie na lotnisko, ja zostałam, szwędając się te 3 dni po ulicach....jak zombi z innymi turystami w poszukiwaniu picia, jedzenia, netu i innych takich;)
Taj Mahal Hotel.
Brama Indii stoi się na nabrzeżu w południowej części miasta i jest jednym z symboli kraju. Powstała w latach 1915-1924 i upamiętnia wizytę króla Anglii Jerzego V wraz z małżonką. Łuk Bramy ma wysokość 26 metrów. Budowla stała się punktem spotkań towarzyskich. Czyli zawsze masa ludzi gdzie nie spojrzysz:)
Obecnie Bombaj nazywany jest Mumbajem, ponieważ przyjął z powrotem nazwę sprzed okresu kolonialnego. Jednak nazwa Bombaj jest głęboko zakorzeniona. Bombaj jest stolicą stanu Maharashtra po zachodniej stronie Indii i największym naturalnym portem tej części kraju. To największe miasto Indii figuruje w czołówce najludniejszych miast świata. 

Trzy martwe psy:)




A na śniadanie tosty z ogniska- pycha!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!









Kiosk.
Hmm gdzie by tu....


Dworzec kolejowy Victoria, a właściwie Chhatrapati Shivaji Terminus jest wart zobaczenia ze względu na swoją architekturę. Powstał w 1888 r i jest odzwierciedleniem stylu gotyckiego. UNESCO umieściło go na światowej liście dziedzictwa kulturowego.



Nie wiem....ale bylo ich sporo i coś przepisywali....



W tle businesowa część wielkiego miasta.


Suszarnia.
Na każdym rogu napijesz się świeżo wyciśniętego soku z trzyciny cukrowej.

Moto kolega i ja:)
3 baby na dworcu:))






Moje pudełko w Bombaju-polecam India Guest House!

I tak było z Olą- wybornie!!! chociaż 3 tygodnie zleciały jak 3 dni:/...dzięki jeszcze raz za odwiedziny i do zobaczenia niebawem!




Aaaa i żeby nie było, uprawiałam też sporty extremalne:) w Neemrana- piękne miejsce. Polecam!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz