poniedziałek, 30 stycznia 2012

Little Andaman.

Wiedziałam gdzie mnie ciągnie….w jedyne słuszne miejsce w Indiach- Male Andamany.
Już jak doleciałam do Port Blair- głównego miasta na Andamanach, każdy się dziwił ze chce na Małe Andamany, bo przecież nikt tam nie pływa jako turysta. W związku z tym tez nie wiadomo kiedy najbliższy statek tam popłynie, rozkładu brak, wszystko niby zależy od pogody, a o prognozie chyba tutaj nie słyszeli, bo ciężko im cokolwiek przewidzieć, po kilku godz dowiedziałam się ze statek będzie wieczorem, ile płynie, tez nikt tego nie wie(?!) Port Blair taki sobie, miasteczko z lotniskiem, jakieś świątynie, większy port, mała plaża, hiper upał i tyle, miejsce żeby tylko zmienić statek/środek lokomocji i płynąć gdzieś dalej. Przyleciałam tam po całonocnym locie, tudzież czekaniu na samolot nad ranem, kilka godzin szukania statku, kupowaniu biletu, kserowaniu pozwolenia na pobyt tutaj, bo żeby kupić bilet musisz je im dać, wypełnić 2 blankiety gdzie płyniesz i po co i liczyć ze jakiś bilet ci sprzedadzą bo z panią z okienka jest średni kontakt zza kraty, szyby i ogólnego hałasu dworcowego (jejjjj Indie) -jest popołudnie siedzę w pokoju hotelowym, odpoczywam i czekam na prom i kolejna noc podróży na wyspe raj.

Statek spoko, dolny pokład gdzie są fotele, nawet jakiś tivik, wiatraki, pootwierane wszystkie bulaje a i tak wciąż sauna…jest 20.00; górny pokład gdzie można położyć się gdzie popadnie i spać. Na początku wybrałam dolny pokład, ale nie na długo, po 10 min w saunie poszłam szukać miejsca dla siebie u góry. Wymościłam się na śpiworze, puściłam Erin Brokovic i zasnęłam pod gwiazdami super noc! Obudziłam się o 6.00 i zobaczyłam ląd na horyzoncie: ) Małe Andmany. 10 godzin rejsu 120 km i oto jesteśmy. Na statku sami lokalni i ja, trochę żywego inwentarzu – wszyscy cieszymy się ze dotarliśmy. Z przystani biorę jeepa żeby dojechać do Butler Bay- malej zatoki w której maja być jakieś domki. Faktycznie tak jest. Domków na plaży nie ma, bo po tsunami w 2004 nic tutaj nie odbudowali, brak ludzi, brak turystów równa brak kasy. Co więcej jak się rozejrzysz to wydaje się ze to tsunami było tutaj najdalej rok temu, a nie 8 lat temu. Powywracane olbrzymie drzewa, niestety masa śmieci wprost z chin, Tajlandii itp…, opuszczone i zalane domy..ale wciąż mały raj, plantacje palm kokosowych i bananowych, jedna droga, papugi nad głowa, na plaży tylko czasem krowy, wielkie muszle, rafy, olbrzymie fale i do tego na całej wyspie tylko parę lokalnych, którzy jako wyspiarze prowadza życie lenia, jeden turysta z Anglii (który siedzi tu już miesiąc i wcale mu się nie dziwie też bym tak chętnie zrobiła, ale może uda się na innej wyspie, jak nie to wrócę tutaj) i ja! Niesamowite uczucie ze jesteś na środku wielkiej wody, z dala od świata, z dala od netu, cywilizacji – jest tak super ładnie i na prawdę nikt tutaj nie dociera.

Jeśli chcesz przyjechać do miejsca gdzie nie ma nikogo i nie ma nic jest to idealny cel, sama jestem w szoku ze wciąż takie miejsca istnieją. Upal mega…mieszkam u takiego pana który jako nieliczny ma kilka chatek, gotuje też, bo nie ma tu knajp ani nic….wiec jem to co przygotuje, czasem sa tylko jajka….do tego papaja, banan i kokos pycha!!

Przypłynęłam  tutaj na 3 dni, jednego dnia spacer plażą, po różnych zatokach, lagunach- na prawde jest tutaj jak w raju, drugiego dnia motor i wycieczka do najwyższej tutaj latarni morskiej, droga totalnie off roadowa przez błota i lasy …do teraz nie czuje tyłka, w końcu dotarłam do latarni, obok której była jakaś opuszczona szkoła, czy cos…wszytko tu umarło po tym tsunami ..wiec lekko przerażająco wyglądały te opuszczone i zarośnięte budynki na końcu drogi do nikąd w środku dzikiego buszu. Motor dostałam od gospodarza, który się sam zaoferował, żebym mogła zobaczyć wyspę, odkąd nie ma tutaj żadnej stałej komunikacji, niestety z benzyna tez tu słabo i dostałam tylko 4 l, wiec dojechałam spowrotem na oparach, ale dało rade. Obiad wczoraj zjadłam u jakiejś rodziny która mnie zaprosiła do siebie, pyszny ryz z fasolka i jajkiem, do tego najlepsze jakie jadłam tutaj do tej pory ciapati – takie chlebki które jedzą tutaj ze wszystkim i używają zamiast sztućców: ) aaa i jeszcze wczoraj chciałam kupić bilet powrotny na główną wyspe, udało się za drugim podejściem, bo rano była masa ludzi, a ze kolejek w całych Indiach nie uznają tylko bula ludzi, co jest mega wkurzające, bo jeśli się nie pchasz i to tak serio na bezczela to zapomnij ze cokolwiek gdzie kolwiek kupisz czy wyciągniesz kase z bankomatu, niby w każdej kolejce jest podział na panie i panów, ale ze wszystkie panie kupują bilety panom…to turysta nie ma szans…wiec rano się nie dopchałam do okienka, które w pewnym momencie koleś po prostu zamknął, bo sjesta. Oczywiście tez brak rozkładu, jedyna informacja jest taka ze prom mam jutro w godzinach rannych i najlepiej być w przystani koło 7.00 rano..hmm ciekawe czy cos serio przypłynie, samolot powrotny mam pojutrze, wiec w sumie czas mam. Może uda mi się skoczyć jeszcze na jakaś inną wsypę, bliżej lotniska, ale w sumie tu jest tak idealnie ze chyba nie mam potrzeby jechać do tłumu turystów…niesamowite ze takie miejsca jak to wciąż istnieją, bez ludzi, bez netu, czasem bez prądu, bez większych dostaw żarcia. Szkoda tylko ze to tsunami ich wykończyło, bo serio widać ze mega katastrofa tu była.
A  dziś za mną dzień relaksu, śniadanie na hamaku, plaża, chatka, jakieś żarcie i tyle. Bardzo mi tu dobrze i najchętniej bym tu po prostu została.  Ale za rogiem ostatni szoping w Delhi, samolot do Kalkuty i kolejny samolot do Tajladni i kolejnego poszukiwania idealnej wyspy.

Teraz jestem już na statku powrotnym do Port Blair…wstałam o 5 rano, żeby być w tym porcie kolo 7.00 i faktycznie statek już czekał. Jest mega błogo, wszyscy lezą na deku pod daszkiem, leci jakaś eciepecie ichniejsza muza, statek płynie i tak jeszcze 7 godzin, zjadłam śniadanie na statku jakieś nudle i cos do tego, nawet ok to było , teraz czekam na lunch który będzie o 12.00- dopiero…ochh co by tu co by….

No wiec przespałam większa część rejsu, czasem budząc się od ciepła i żeby pooglądać co dookoła…raczej nic: ) Poznałam jednego andamanowicza : ), który opowiedział mi jak bardzo dotknęło go tsunami, jak to wszystko się działo i co teraz robi- ciekawa rozmowa, bardzo się ucieszył ze mógł się wygadać i od razu rzecz jasna chciał jechać ze mną do Tajlandii bo ma paszport i może… Dopłynęliśmy do Port Blair kolo 17.00. Siedzę sobie właśnie na tarasie z widokiem na miasto, popijam Tuborga i cały czas sobie przypominam ze to nie koniec wakacji i ze nie wracam do domu, chociaż mam takie uczucie, jakby tak było. Chyba za jakiś czas musze pomyśleć o jakiejś wyspie podobnego typu na dłużej niż 3 dni…może z 3 miesiące: )

 Mmmm....


Fajny widok.


Mały pusty raj.



 :)))


Na znaku-uwaga na krokodyle i faktycznie 3 metry dalej leżal sobie jeden....
 Drzewo:)
 Cóz mogę powiedzieć więcej....



"Kolejka", a raczej-napieramy po bilet powrotny...udało sie za drugim podejściem jak otworzyli drzwi i posadzili drugiego sprzedawacza biletów:))
 Wieś.
 Jakiś bus, który czasem jeździ.
 Jedyny spożywczak.
Po Lovely Barze został tylko szyld.


W drodze do latarni morskiej.

 Opuszczona szkoła.
 :)


Widzicie tą ścieżkę oto "droga" powrotna...
...z przystankiem na plaży:))



Wiklinowa chatka-idealna.
Widok z chatki.

Nowe chatki się budują.

Przed chatką.

A to już nowy domek, w drodze powrotnej do Delhi.

Teraz sobie siedzę znowu na lotnisku w Madrasie... (echh jak tak oglądam te zdjecia...no mega fajnei bylo i chyba lubie bardzo takie pustelnie z plażą).....czekam na samolot do Delhi...jeszcze tylko 12 godzin, super połączenie mam:), ale można na lotnisku wykupic sobie łóżko za parwanem, wiec pospie i zleci- ostatnio chyba duzo śpię:) ale pewnie dlatego ze zbieram sily na nowy kraj:)

4 komentarze:

  1. Tak, to jest jednak wyjątkowe miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam jednym tchem...Zazdroszczę....

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo :) Czy mogę prosić o maila do autora, mam kilka pytań odnośnie Little Andaman, z góry dziekuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej
      moj mail to szuflada3@interia.pl
      chetnie odp na wszytkie pytania...
      pozdrwiam

      Usuń