wtorek, 25 października 2011

Planowanie jest bez sensu - dzień drugi

Przyjechaliśmy do Wiednia na 3 dni, kupiliśmy bilet miejski na 3 dni, spędziliśmy tam jedną noc i okazało się że nie należy niczego planować naprzód bo ... pogoda nie ta i takie inne...
Jedno doprowadziło do drugiego i nagle okazało się że dziś jednak- Belgrad
Popatrzyliśmy na mapę, skorzystaliśmy z naszego biletu i metrem wydostaliśmy się na drogę wylotową do Budapesztu.
Zawsze jak idę na tego pierwszego stopa to mam w sobie tą niepewność, że jakto ktoś się zatrzyma i zawiezie nas dwa kraje dalej- serio to działa?!
20 minut stania i radosc!-zatrzymał się miły pan który wziął nas 40 km za Wiedeń na stacje.
Na stacji 7 minut (właściwie zdążyłam się tylko ubrać i powiedzieć raz jak zimno) i oto jedziemy z rumuńskim kierowcą samochodem z kierownicą na opak, a za sobą ciągnieny 2 inne samochody z uk
Okazuje się ze pan kupuje auta w Anglii, przewozi je do rumuni, naprawia i sprzedaje-norma.
Tym samym ma już dziś za sobą 2000 km ale jakoś żyje
Podsumowujac na obecny moment nie jest źle, stop działa a my jesteśmy już na Węgrzech
Damy radę! Ale planować nic nie warto!
Wciąż jedziemy, ale po mini przerwie na stacji okazało się ze w rumuńskim samochodzie zapaliła się jakaś lampka silnikowa, kierowca stwierdził że to mini problem i lazy horeses-czyli nasza prędkość spadła ze 120 do 80 km... Bo coś blokuje silnik...więc teraz jedziemy i cieszymy sie za każdym razem jak jest z górki, a jak pod to nasz kierowca zazyna cmokac z wyrzutem:) Ale przynajmniej jet ciepło i mamy jechać razem aż pod serbską granice.
Trochę tak jest że przyciagamy do sobie rumunskie powozy;)
Pozatym mało się rozumiemy, pan głównie narzeka na swojego pracownika który jedzie za nami, a z nim z tej Anglii i strasznie się na niego krzywi bo koleś lubi czasem odpocząć w tej 3000km trasie, może i by się przespal ....nasz kierowca tego nie kuma, więc narzeka na niego-no tak sen jest bez sensu...
Aaa i od dziś zazynam liczyć stopy-2 i kraje-2
Zmieniam nazwę naszego kierowcy na ironman- okazalo się ze za nim 7 tyś km w 4 dni a w samochodzie ani pól wody, ciastka, jedzenia-nic?!?!
Kolejna godzina 80 km/h bardzo chcemy już wysiąść!!!! Mało co rozumiemy, ironman mówi że do domu ma jeszcze tysiąc kilometrów...jak on dojedzie?!


3- stop
20.14 jesteśmy w Serbi!!
Kilometr na piechotę, bo na granicy serbskiej nie można łapać stopa ani śmiecić, ale można iść ciemną drogą do najbliższej stacji benzynowej - rada celnika.
21.00 stop numer 4 już bezpośrednio do Belgradu!! W kraju numer 3.

Jesteśmy na miejscu, po pysznej kolacji, ostatnio mówiłam ze lubię tylko włoskie jedzenie, teraz dodaje do tej listy kuchnię serbską.
Na Amelie i Tomka jeszcze czekamy, bo odwożą jakiś audio sprzęt ze swoim kierowcą....cokolwiek.

Pewnie zostaniemy tu kilka dni, pomyślimy o wizie do Iranu i o noclegu w Turcji.
Póki co jest 2.00 w nocy, przejechaliśmy dziś 615 km w 10 godz, padamy, idziemy spać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz