wtorek, 24 stycznia 2012

Ostatnie hinduskie wojaże...


I znowu New Delhi, ale tylko na chwilkę, pisze na szybko bo zaraz mam lot na Andamany, ogólnie powoli zegnam się z Indiami, 2 miesiące ponad 12 tys km i masa wrażeń, jak jakiś czas temu miałam dosyć, to teraz myśle ze jednak ciężko będzie mi opuścić ten kraj…

Relacja z ostatnich kilku dni…
Niesamowity tydzień za mną!
Opuściłam Goa sama 19 stycznia...dojechałam na dworzec, udało mi sie wsiąść w dobry pociąg, ktory wcale nie byl taki zły, jak wszyscy straszyli, nie bylo drewnianych ławek, tylko powiedzmy ze normalne na Indie siedzenia jak to w przedziałach, tylko ze uwalone milion, ale po kilku minutach sie przyzwyczaiłam do otaczającego mnie syfu i autochtonów, także ogólnie polecam klase najniższą na krótkie relacje. No więc sama ja w pociągu i masa lokalnych, upał, wiatraki, za oknem palmy i dworzec w Margao…jedziemy po chwili oczywiście ktoś przysiadł sie do mnie i przegadaliśmy 6 godzin od tak, starszy pan, który pracuje w Bombaju i na Goa-ma jakieś fabryki produkujące plastikowe końcówki i tak sobie jeździ pomiędzy tymi miastami, po godzinie rozmowy juz mi powiedział ze bardzo żałuje ze nie spotkał mnie jak jechałam na goa, bo mógłby mi tyle pokazać na goa i moglibyśmy mieć taki super czas razem...echh oni sa mega bezpośredni tutaj...wypytał mnie o wszytko z mojej przeszłości, po co jadę do Bombaju, co tam będę robiła, kto mnie odbierze z dworca i jak ma na imię, i czy na pewno mam sie gdzie zatrzymać, bo zawsze mogę sie zatrzymać u niego, ze on chciałby mi pomoc....ciekawa rozmowa, później dosiadł sie kolejny ktoś i przegadaliśmy kolejne 5 godzin...takze podróż zleciała mi mega szybko i w sumie super fajnie, bo pod koniec drogi poł przedziału byla zaangażowana w moja podróż i w to gdzie mam wysiąść i za ile tam będziemy i czy na pewno ktos mnie odbierze i mam gdzie sie zatrzymać, ode razu mam tez 5 nowych Fb friends:) tak tu tutaj działa ze ludzie obczajaja cie na Fb już w trakcie rozmowy, są ciekawi wszystkiego! Plecak mi wynieśli z pociągu, pol przedziału mnie żegnało, Yogen z którym byłam umówiona na dworcu juz czekał na peronie i nie mógł sie nadziwić grupie moich nowych znajomych hahah, serio niezłe to bylo, ale chyba tak właśnie jest jak podróżujesz samemu.

Yogen przyjechał samochodem po mnie, także dalsza część wycieczki była już luksusowa. Wsiadłam do wygodnego samochodu i pojechaliśmy przed siebie, była już 23.00- także pociąg miał tylko 2 godziny obsuwy.
Pierwszej nocy zatrzymaliśmy sie w hotelu przy drodze...wstaliśmy kolejnego dnia super rano i pojechaliśmy dalej. Tutaj każde 100 km jedziesz przynamniej 3 godziny…a dlaczego o tym później.

Yogen zaplanował dla nas wycieczkę przez środkowe Indie do Delhi, ponad 2500 km. drogami które nie istnieją, serio już nigdy nic nie powiem złego na PL drogi! my je przynamniej mamy, a tu przez kraj wielki jak Europa dróg po prostu nie ma! a jak sa to zawalone ciężarówkami , które sa tak zapakowane ze ledwo drogi sie trzymają i wyglądają jakby sie miały zaraz wywalić, czasem jest odc spoko drogi, ale nagle sie kończy razem z droga i musisz zawrócić, nikt tutaj nie używa kierunkowskazów tylko wszyscy trąbią że jada, znaków nie ma w ogóle, każdy uważa ze ma pierwszeństwo...szaleństwo, jechaliśmy przez super wioski, takie prawdziwe Indie : )), piękne kolorowe, wsie...jednak jazda samochodem przez kraj jest milion razy lepsza, niż jazda pociągami do turystycznych miejsc....i przede wszystkim oglądasz wszytko z cichego samochodu przez szybę...i to starcza! Sa minusy tego jak totalny brak dróg i znaków, ale sa ludzie znaki, którzy cie pokierują wszędzie:)co sprawdza się dużo bardziej niż nawet google maps, które też nie ogarnia tego kraju. No i non stop czujesz się jak na offroadzie, ciężko o stacje benzynowa o macu zapomnij: ) ale nie słyszysz tego ciągłego trąbienia, nie musisz chodzić zakurzonymi ulicami miedzy świniami i krowami...extra! zatrzymujesz sie w przepięknych górach, nad pięknymi rzekami, mega ładnie bylo, i jak południe indi jest piękne bo egzotyczne to środek jest znowu zupełnie inny, górzysty, skalisty, pustynny momentami....tylko ten brak dróg, dziury jak berlin, drzewa na środku drogi, czasem jest kawałek jakby drogi, ale tylko małe odcinki.

Drugą noc zatrzymaliśmy sie w małym miasteczku, akurat byl festiwal zżarcia z każdego regionu Indi coś, wiec mmmm pysznie było.
3 dnia dojechaliśmy do gwoździa programu czyli do Knaha National Park, rezerwat tygrysów i dzikich słoni, miejsce przepiękne położone nad rzeką, w całym ośrodku tylko my….idealnie, bo cisza i spokój. 

Rano wstaliśmy o 5.00 i pojechaliśmy na safari oglądać tygrysy. Pakują cie do jeepa i jeździsz 6 godz po parku w poszukiwaniu śladów tygrysa i samego kota i serio były! Koło południa wróciliśmy z safari a pod naszym domkiem słoń sie kapie w rzece...no co za widok! niesamowite! wiec popołudnie spędziłam siedząc na kamieniu w rzece ze słoniem: )
Rano wstaliśmy znowu hiper wcześnie i 800 km do Delhi przejechaliśmy w jedyne 20 godzin….ale był mac po drodze: ) też inny niż u nas, ale lody te same : ) Samochodowa wycieczka była super. Teraz czas na kolejny etap czyli wyspy, chciałam zarezerwować prom, zadzwoniłam na Andamany, ale tam tu już w ogóle musi być wyspiarski czil bo każdy mówi ze nie ma rozkładu, przyjadę to prom jakiś będzie…no zobaczymy. Mamy tam tylko 5 dni, a później już Tajlandia i kolejny nowy kraj do rozgryzienia.

Co jeszcze, plecak mi się pruje od dołu, czas chyba pomyśleć o nowym, 3 miesiące i nie dał rady…no i tyle haha zaczynam myśleć o nowym kraju i o tym co tam mnie czeka…Indie zaliczone pociągami, samochodem- jednym właściwym według mnei sposobem podróżowania tutaj, samolotem….echh extra było, chociaż momentami ciężko cokolwiek załatwić….niektórzy próbują cie naciągnąć jak tylko się da….ale było sporo fajnych momentów. Następnym razem Indie to Ladakh i Himalaje, bo to mnie ominęło niestety.
















Obecnie siedzę sobie na lotnisku w Chennai i czekam na samolot...może się doczekam:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz