czwartek, 19 stycznia 2012

Goa Goa i po Goa-kierunek Andamany.

Dzis wstalam o 7.00, zjadlam ostatnie sniadanie na plazy, pozegnalam sie z plaza...i palmami, duzo ludzi z rana na plazy biega i cwiczy...jakos wczesniej tego nie widzilam:) wyszlam na ulice lapac bus do wsi z pociagiem czyli Margao...po 8 min bus faktycznie przyjechal, sie ladnie zatrzymal, pan mi nawet plecak zapakowal...godzina podrozy i rozmowy z dunczykiem, ktory siedzial obok...dowiedzilam sie jak robi sie krzesla i ile radosci moze to dac. Pozniej przesiadka na kolejnego busa, ktory znowu tnkowal po drodze, z wszytkimi pasazerami w srodku....nikt ani slowa nie powiedzial, ze mu sie spieszy czy cokowliek....i dojechlam na dworzec....pewnie dlatego ze jestem sama, to dojechlam 2 godz przed czasem, zeby na pewno mi nic nie ucieklo:)) siedze w kafejce internetowej, bo o dziwo takowa jest! chyba jak sie jest samemu to dostrzega sie wiecej rzeczy, jem cos co kupilam i wygladalo jak bula, zapakowana w gazete...a okazalo sie jakby naszym paczkiem-dobre i ide zaraz po wiecej! wiatrak na mnie wieje...jeszcze godzina i wsiadam do pocigu zeby siedziec na tej lawce 9 godz....ciekawe po ilu godz mi tylek odpadnie. Kolo polnocy mam byc w Bombaju...a co tam sie wydarzy to nie mam pojecia, wiec o tym w nastepnym odcinku:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz